niedziela, 3 czerwca 2012

JESTEM TU. cała i zdrowa ;) i mam tak dużo do opowiadanie, że w sumie nie wiem od czego zacząć. Po pierwsze lot - startowanie jest złeee, mój żołądek tego nie lubi. Sam lot generalnie jest nudny. Nic się nie dzieje. Do Monachium oglądałam widoki przez okno - nie było tak jasno jak wszyscy mówili, a chmry z góry wyglądają jak śnieg, są gęste i nic przez nie nie widać. W Monachium byłam na mega wielkim lotnisku. Serio dojście z miejsca gdzie wylądowałam do odpowiedniej bramki zajęło mi jakieś 15min i wszytsko przez strefe bezcłową. Podczas drugiego lotu dostałam trzy posiłki z czego dwa ciepłe, a obiad był tak wielki, że nie byłam w stanie zjeść całego ;) Dorsz ty i tak byś narzekał, ze mało ;p dali mi kocyk i poduszkę. Tam było na prawdę BARDZO zimno. I miałam własny monitorek i mogłam oglądać cokolwiek chciałam (a było dużo znanych filmów)...tylko że po angielsku, więc miałam już przedsmak Lądowanie jest fajne, bo dwa razy miałam turbulencje, małe ale to zawsze jakaś odmiana po spokojnych 9 godz :)
Ludzi pytają mnie czy lotnisko w Chicago jest wielkie. Otóż JEST ogromne i jeżdżą tam pociągi. Ale nie widziałam tego, bo przeszłam tylko przez odprawę i do wyjścia od razu. Ale miałam tam przygodę! podczas kontroli bagażu Amerykanie stwierdzili, że mam MIĘSO w walizce oO cooooo?! i przeszukali mi wszystko i wielce zdziwieni stwierdzili, że nic tam nie było ;p ale oni są mili :) podczas całego tego zajścia nikt na mnie krzywo nie patrzył, tylko z uśmiechem pytali co tu robię, o camp. o moje studia. A to nie było w formie wywiadu, bo takie pytania zadawał urzędnik wcześniej jak mi wizę podpisywał. Potem czekałam dwie godziny na odpowiedni autobus (spóźnił się 20 min-.-). W autobusie wszyscy wiedzieli, że jestem z Polski i każdy chciał mi pomóc kupić bilet xD trzeba było wysiąść na następnym przystanku i znaleźć kase. Nic trudnego, ale zostałam tam zaprowadzona i w ogóle ;) i przysiadła się do mnie dziewczyna z Meksyku z pytaniem czy znam...........COME. Tak właśnie, chodzi o zespół! Byłam w szoku ;p pierwsze pytanie jakie mi się nasunęło to jak do cholery ona ich znalazła oO powiedziała, że po prostu szukała w internecie czegoś nowego. Cool ;) i przede mną siedziała Polka... całe Chicago. Poza tym jedyne co pamiętam z autobusu to jeszcze reklamę McDonalda, którą wy zobaczycie za rok pewnie xD bezcenne. Koło 22 Renee odebrała mnie z wyznaczonego miejsca. Były tam trzy dziewczyny z Rosji (dwie wyglądają jak azjatki i znają Chiński......Rosja jest tak duża, oh). Czekały na mnie TRZY godziny. I od razu pojechałyśmy do Walmartu (ale tylko na 20 min:( )

Tak szybko jeszcze napiszę wam, że wczoraj byłam z Amerykanami na LaserTagu. Jak w HIMYM i graliśmy z jakimiś dzieciakami.... ale one były głupie - łaziły za nami ciągle czekając aż się "odrodzimy" :/
A dziś zaczęła pracować. Całkiem to fajne :) zwłaszcza jak ludzie są mili. Zobaczymy co będzie później, bo na razie Renee jest wyrozumiała... I robię wszystko z kuchni. Zmywam, zamiatam, gotuję... chociaż tego nie można nazwać gotowaniem... robienie puree - wymieszanie kawałkó ziemniaków, które przypominają makaron, z gorącą wodą, albo włożenie gotowych kurczaków do piekarnika. Chociaż amerykanie mówią, że w domu mają prawdziwe ziemniaki, takie do obierania itp ;p

To jeszcze trochę zdjęć na koniec z campu :)




tęsknię za Wami! i nie wiem jak mogę się skontaktować z częścią z was, bo pracuję od 9 do 19 i jak skończę to wy smacznie śpicie ;) jeśli jednak ktoś chce to niech wpadnie czasem na fejsa koło 1-2 w nocy ;p

pozdro600