poniedziałek, 18 czerwca 2012

Doceniam tutaj Polskę bardziej ;) na prawdę. Może to kogoś urazi, ale wiedzcie, że nie jesteśmy tak zacofani jak Europa wschodnia! Rosja, Ukraina nie wiedzą co to Oreo, wielka dolewka, nawet głupie małe Marwitki i Marshmallow! i jeszcze wiele innych rzeczy. Camp America potraktował nas trochę lepiej (dostaliśmy koszulki, przygotowali nas lepiej do bycia tutaj, mam kartę SIM Amerykańską). Często zdarza się, że rozmawiamy o czymś i oni nie wiedząc o co chodzi.

Z tej całej tęsknoty postanowiłam odwiedzić Warszawę.
TAK! W piątek byłam w WARSZAWIE! byliśmy na... koncercie rockowym, a miasto nazywa się WARSAW! Niesamowite. A koncert rockowy brzmi może i fajnie, tylko że nigdy w życiu nie widziałam tylu starych ludzi w jednym miejscu ;p serio. Zespół z lat '60, znałam nawet jedną piosenkę mimo że tutaj nie jest raczej popularny. Nazywa się Grand Funk Railroad. 






oto link do ich piosenki, którą kojarzę. Może coś wam to powie więcej. to chyba zespół jednego przeboju albo jestem wielką ignorantką ;p http://www.youtube.com/watch?v=jxyU4W8iyeI


a więc cały koncert odbywał się w parku w Warszawie. Ludzie zamiast szaleć, pić i cieszyć się życiem, robić burdy jak to u nas zawsze bywa i wszyscy to kochają, tutaj siedzieli grzecznie na krzesełkach. Zero alkoholu, co niektórzy mieli cygaro oO stwierdziliśmy zgodnie, że muzyka jest ok ale klimat kompletnie nie ten i cały koncert siedzieliśmy przy mcdonaldzie xD prawdziwy amerykański mak! w sumie poza tysiącem shakeów do wyboru i tym, że McDouble kosztował 1,29$ to wszystko tak samo. Niby w przeliczeniu wyszło to samo, ale dla nich tutaj to śmieszne pieniądze. Tylko design trochę inny (poniżej Kostya z McFlurry). I jest jeszcze jedna różnica! nie ma tutaj koszy na śmieci i tacek. Wszystko dostaje się w papierowej torbie "na wynos" nawet jak chce się zostać na miejscu. i nie wiadomo do końca co zrobić ze śmieciami. I w środku jest Pan, który kieruje ruchem, na podłodze są namalowane znaczki dla czekających na jedzenie i dla ludzi w kolejce. Miałam też okazję zobaczyć amerykańską młodzież. James ocenił ich wiek na jakieś 14, ale szczerze mówiąc one wyglądały starzej od nas oO ja bym ich opisała jednym słowem - typowe polskie galerianki. Co to za moda nosić telefon w staniku?! 




W sobotę wyjechały dzieciaki! na reszcie, już wszyscy mieli ich dość i medical staffu też. Jak można włazić co chwilę do kuchni, brać nie swoje rzeczy bez pytania i jeszcze zostawić po sobie niewyobrażalny syf... ale dość panoszenia się na reszcie ;) sobota to również mój dzień wolny. tym razem jakoś nie pociągał nas wypad na miejscowy festyn i Luna Park za 20$, więc postanowiłyśmy choć trochę wykorzystać pogodę. Pół dnia na pomoście wystawiając swoje jeszcze szczupłe ciałka na słońce i gra w karty :) to jest życie... i słońce tutaj jest na 200% inne niż w Europie! kilka godzin bez filtra a ja nawet lekko czerwona nie byłam a nawet trochę opalenizny złapałam :) w Polsce niewyobrażalne. wieczorem postanowiłyśmy przejść się na pieszo do miasta... ekhm do malego miasteczka, w którym nic nie ma, ale po drodze zatrzymał nas sam dyrektor Richard i zaprosił na obiad tym razem do Chińskiej restauracji ^^ trochę dziwnie tam było, ponieważ obsługiwała nas mała dziewczynka, może 8letnia, z mamą. I chińskie ciastko z wróżbą :) Miało być jeszcze kino, ale nie zdążyliśmy, więc Richard wypożyczył film i u niego w domu oglądaliśmy pewnie większości znany film Woody'ego Allena "Midnight in Paris". A wypożyczalnia to zwykła budka, taki większy bankomat. Wybiera się film na ekranie, płaci i wyskakuje płyta ;p prawdziwa magia

Na zdjęciu my przy wyjściu z restauracji. Widok na szerokie drogi w USA. W ogóle nie rozumiem Amerykanów. Oni mają tutaj jeden pas jak u nas cała szerokość drogi a jadą góra 100km/h oO niedopuszczalne w Polsce. I jest ogromna ilość przejechanych zwierząt na ulicach. Dowiedziałam się też, że istnieje taki zawód jak "sprzątacz ulicy". który właśnie zajmuje się zbieraniem takich rozplaskanych zwierząt.




I z problemów językowych. Nauczyłam się dziś jak wymawiać poprawnie trzy wyrazy (full, fool, fall). I dowiedziałam się, że w moich ustach "pełny" brzmi jak "idiota" xD I jaka jest różnica między (aunt i ant). To pierwsze u Brytyjczyków to "ąt" xD Amerykanie w ogóle mają takie małe różnice w wymowie. Często pada pytanie "what's the different?". otóż dla nich wielką różnicą jest mówienie o albo oa. Niektórzy z zagranicy nawet wymówić nie mogą tych ich różnic ;p np ja xD serio. To jest niesamowite jakie problemy mają ludzie przy wymowie obcych wyrazów. Co się dzieje wtedy z naszą buzią, ustami, językiem. Dzisiaj też mały chłopiec przyszedł po dokładkę i grzecznie zapytałam ile by chciał dostać. Spojrzał na mnie jak na idiotkę i krzyknął "WHAT!!!". Aż boję się myśleć co zrozumiał :/ 

I dialog Valerii (Ukraina) z Alishią (USA):
-Is it difficult to understand us?
-What?
-Ok. Question is over ^^


Apropo dzieci, to mamy teraz tydzień Pirata. Counsellorzy zrobili świetną scenkę o porwaniu kapitana, a małe dzieci tak się zaangażowały w odnalezienie go. Wmówili im, że żeby kapitan odzyskał wolność muszą być grzeczne, ubierać się na odpowiednie kolory itp a one biedne małe i naiwne pytały pełne zaangażowania czy mamy plan, mapy, kompas :) to słodkie było. I robiliśmy Marshmallowy w ognisku :) mniami. I dostaliśmy firmowe koszulki :)




a to są piękne i smaczne babeczki, które dziś były na deser. Ale zjadłam tylko dwie! przysięgam!



i na koniec kolejny film z życia obozu made by Petr:
http://youtu.be/nANuHDUe-js