wtorek, 12 czerwca 2012

już już. oto kolejna notka ;)

właściwie to muszę się pochwalić - ciapa jestem xD powiecie, że to takie w moim stylu, ale próbowałam przyspieszyć komputer i usuwałam część zbędnych rzeczy. Przy jednym pliku pokazał się komunikat, że jeśli to usunę niektóre programy mogą przestać działać. To było plik od internetu z ery blueconnect, więc stwierdziłam, że to nic takiego i  oczywiście teraz nie działa mi wifi oO cholera. kolega z Czech trochę ogarnia Polski i pomógł mi na tyle, że z kablem mam neta. Więc bądźcie cierpliwi, bo po pracy mam raczej ochotę położyć się na kanapie niż siedzieć na twardym stołku!

Po pierwsze nasza sobotnia wycieczka :) to było super. Był tam pokój pełen przepięknych motyli i kwiatów. I choć w każdym pomieszczeniu (ogród był w wielkiej szklarni) było chyba 30 stopni i nie dało się wytrzymać, a u motyli to nawet z 40!, to  warto było to obejrzeć. W pustynnej szklarni był chyba z 5 metrowy kaktus i jeszcze większe drzewo. W ogrodzie było także miejsce przygotowane dla wesel...właśnie szykowali jedno, ale tam było tak gorąco, że współczuję gościom ;p W ogrodzie było też wiele interaktywnych zabawek dla dzieci - np. to drzewo ;)

WIEM, ŻE ZDJĘCIA SĄ MAŁE ;) WYSTARCZY KLIKNĄĆ NA JEDNO I WŁĄCZY SIĘ POKAZ SLAJDÓW!!!

1. ja i motylek
2. wodospad
3. gadające drzewo
4. moja grupa w dżungli
5. international staff (Kostya, ja, Aruna, Tuyana, Valeria, Nastya, Pam, James, Britney, Petr) przy wyjściu z Ogrodu i z widokiem na kościół








Zaraz na przeciwko ogrodu botanicznego był kościół. KATOLICKI. Na prawdę przepiękny i dodatkowo organista grał na organach. Może miał jakąś próbę, a może oni tak mają, że jak ktoś przychodzi to tworzą nastrój ;) bo pojawił się, akurat jak przyszliśmy. Tylko mnie jakoś religijnie poruszyło to miejsce, bo przypomniało dom. Ale reszta mimo, że to nie ich religia stwierdziła, że to przepiękna świątynia :)

1. droga krzyżowa w amerykańskim wydaniu
2. trochę architektury dla ciekawskich ;)
3. widok z drzwi (to z wodą to chyba chrzcielnica, chyba bo stała z tyłu na środku xD)
4. w każdej ławce dla ludzi były śpiewniki, to jest super (dla MM - znalazłam tam Pieśń Zachariasza po angielsku ^^)
5. kościół prawie w całości









Trzecia część wycieczki to obiad. Tym razem indyjski. Kocham amerykańskie restauracje!!! woda totalnie za free ^^ Jak tylko usiedliśmy kelner podał każdemu szklankę z wodą i jak chociaż trochę wypiliśmy już przybiegał i dolewał do pełna. W meksykańskiej restauracji, gdzie byliśmy z Richardem też była wielka dolewka. Indyjskie jedzenie jest superostre. Ostre, ale bardzo dobre :) I porcje były ogromne, więc żeby zaoszczędzić braliśmy jedną porcję na pół.

1. wejście


I zakończenie dnia. Superawesome ^^ zakupy w czymś w rodzaju pasażu na świeżym powietrzu. Chociaż właściwie spędziłam jakieś półtorej godziny w Walmarcie. Takie gigantyczne i tanie Tesco. Tylko 5 razy większe i na prawdę tanie. Kupiłam pierdoły. Jak już na prawdę tak bardzo chcecie wiedzieć to np. jedną koszulkę z czerwonym M&M :) wszystko poniżej 5 dolców. Yeah! Była też obowiązkowa white chocolate mocha w prawdziwym amerykańskim Starbucks Coffe ^^ ale kupowanie tutaj jedzenia to strata pieniędzy moim zdaniem. Jest tanio, bo np McDoubble kosztuje w maku 1$, ale mamy dosyć niezdrowego jedzenia u nas w kuchni -.- byłam też w Second handzie. Pachnie tak samo jak w naszych lumpeksach, w sumie wszystko było takie samo. Stan ubrań również i brak firmowych ciuchów ;) Odwiedziliśmy jeszcze sklep elektroniczny, bo koleżanka kupuje aparat. Nie wszystko, ale wiele rzeczy jest tutaj dużo tańszych niż w Polsce. Oczywiście fantastyczne Apple też. Wszyscy tutaj to mają, więc musi być tańsze.

1. ja i moja amerykańska kawa; bądźcie wyrozumiali dla mojej miny, bo tutaj jest mega gorąco i słońce strasznie przeszkadza. a czekam na swoje okulary, z Camp Crosley :)
2/3. na koniec na dobranoc - tak zachodzi słońce w Ameryce ;) tylko w Camp Crosley






i specjalnie dla mojego bloga! skrót naszej wycieczki :) made by Petr Bouchal from Czech Republic

http://www.youtube.com/watch?v=bIvQIjcH1tE&feature=youtu.be


PS. wczoraj przyjechały dzieci. To będzie bardzo ciężki tydzień, bo mamy dwa razy każdy z posiłków. Przygotowanie tego nie jest takie straszne, bo wyłożyć na tacę cztery razy więcej rzeczy albo pomieszać z wodą cztery razy więcej proszku to nic takiego. Schody zaczynają się, kiedy to wszystko trafia do nas z powrotem, zaczyna się mycie naczyń, pakowanie niezjedzonych rzeczy, przygotowanie napojów. Masakra. Kończymy godzinę później niż zawsze i jesteśmy bardziej wykończone. Ciężej jest dlatego, że to jest turnus dla cukrzyków. Niesamowite, że na każdą parę dzieci przypada jedna osoba z Medical Staff. Troszczy się o ich dietę, spalane kalorie itp. Zawsze 15 min przed posiłkiem nakłada im wg listy na talerz odpowiednią ilość wszystkiego. I ściśle współpracują z kuchnią, bo musimy mieć jedzenie bezglutenowe, bez nabiału i zwykłe. I tak trzy rodzaje z każdego dania... I dziś doszłam do wniosku, że tyle rodzajów ciastek ile oni mają to chyba nikt nie ma ;p I a propos ekskluzywnych rzeczy, które są tutaj są komercyjne to OREO. Wczoraj na lunch każdy dostał własną paczkę oO


To wam chyba wystarczy :) Pewnie niewiele będzie osób, które przeczytają dokładnie każde słowo xD W każdym razie na koniec cytat z filmu,który właśnie obejrzałam ("The Princes of Egypt". po polsku chyba po prostu "Mojżesz"?). To cytat z ich Biblii

God: "I am who I am"
Mojses: "I don't understand"

może was nie, ale mnie to prawie doprowadziło do płaczu ze śmiechu ;) po Polsku to nie brzmi tak zabawnie xD